krągłości dodawały jej wdzięku, choć dołeczki w policzkach ciągle jeszcze były bardziej
słodkie niż seksowne. Taką przynajmniej miał nadzieję. Zaczęła od przejmującej wersji Unbreak My Heart, która zatrzęsła filarami małego kościółka, a na zakończenie zaśpiewała pogodną piosenką Whitney Houston How Will I Knowl Hayes zerwał się na równe nogi i bił brawo jak szalony. Po ukłonach i krótkim podziękowaniu nauczycielki Hayes podbiegł do sceny z bukietem, który kupił w supermarkecie pod drodze, i wręczył go córce. Jej zachwyt i chłodne zaskoczenie Delilah powiedziały mu wszystko. – Wspaniale, kochanie! Byłaś cudowna! Niech się schowa Mariah Carey. – Akurat – mruknęła jedna z matek. – Och, tato. – Maren komicznie przewróciła oczami, ale nie zdołała opanować szczęśliwego uśmiechu. – Myślałam, że jesteś w pracy. – Byłem. – Mama mówiła, że nie przyjdziesz. Hayes posłał swojej byłej żonie mordercze spojrzenie. – Mama się pomyliła. – Uściskał córkę. – Po prostu nie chciałam, żeby znowu się rozczarowała – wyjaśniła Delilah. Hayes nie da się to w ciągnąć, nie tutaj, nie teraz. – No i się nie rozczarowała. Co powiecie, jeśli zaproszę was na pizzę? Spodziewał się, że Delilah zaoponuje: bo jest późno, bo Maren musi odrabiać lekcje, ale nie, zgodziła się. Oczywiście bywała nieznośna, ale Hayes uważał, że w głębi duszy chodzi jej tylko o dobro Maren. Może i okazała się niewdzięczną, marudną, wiecznie niezadowoloną żoną, ale matką była wspaniałą. I za to powinien być wdzięczny. Wyszli na zewnątrz, włączył telefon i przekonał się, że ma kilka wiadomości. Już miał je odsłuchać, gdy poczuł na sobie wzrok Delilah. – Tylko je odsłucham – powiedział, podszedł od samochodu i oparł się o maskę. – Spotkamy się w Dino. – Jasne – wycedziła przez zęby z wyraźnym niedowierzaniem i zaprowadziła Maren do białego lexusa. Dzwoniła Riva Martinez. Donovan Caldwell wydzwaniał na posterunek, domagał się informacji w sprawie morderstwa sióstr Springer, twierdził, że powinien mieć dostęp do wszystkich informacji, jako że wydział tak pokazowo spieprzył dochodzenie w sprawie morderstwa jego sióstr przed dwunastu laty. Hayes oddzwonił do Martinez w drodze do restauracji. – Odeślij go do naszego rzecznika prasowego – poradził. – Już to zrobiłam, kazał mi spadać. Wykalkulował sobie, że Bentz wrócił do miasta. Usłyszał coś o jego wybryku na molo w Santa Monica. W każdym razie ten cały Caldwell pała żądzą krwi. Chce pogadać z Bentzem, Trinidadem, Bledsoe, z każdym, kto miał związek ze sprawą jego sióstr. Moim zdaniem to świr. – Przez to, że schrzaniliśmy tamtą sprawę, rozpadła się jego rodzina. – Hayes, do cholery, posłuchaj sam siebie. Nie sknociliśmy tej sprawy, tylko jej nie rozwiązaliśmy. Jeszcze. Miała rację. Hayes spojrzał na zegarek. – Pogadam z nim, ale nie teraz. – Nie przejmuj się. Poradzę sobie z nim, uznałam tylko, że powinieneś wiedzieć. – I słusznie. Dzięki. Rozłączył się i starał się nie myśleć o nawale pracy. Teraz ma ważniejsze sprawy na głowie. Pepperoni czy hawajska? I jak pokonać werbalne pole minowe, jakim będzie najbliższa godzina czy dwie w towarzystwie Delilah. Bentz znalazł się w ślepym zaułku. Ramona Salazar, kimkolwiek była, nic dla niego nie znaczyła, nie widział żadnego związku między nią a Jennifer. Przeciągnął się na tandetnym legowisku, zmienił kanał na stację informacyjną i patrzył. Znowu powtarzali materia! o zabójstwie Shany: ambulans przed domem, basen z lotu ptaka, państwo McIntyre w dawnych dobrych czasach. Osunął się na posłanie, dręczony wyrzutami sumienia. Gdyby nie przyjechał do Los Angeles, może żyłaby