wystarczyło tylko wyeliminować Michaiła z gry. Alec musiał również zwyciężyć cały turniej.
Gdyby mu się to udało, nie tylko mógłby zwrócić jej dom, lecz także zyskać niewyobrażalne wprost bogactwo. Wysokość nagrody, trzysta dwadzieścia tysięcy funtów, była po prostu porażająca. Na każdego członka zwycięskiej pary przypadało po połowie, czyli sto sześćdziesiąt tysięcy funtów, minus - rzecz jasna - dziesięć procent na rzecz wdów i sierot. Obydwaj zwycięzcy po zakończeniu turnieju mieli być fetowani na specjalnym balu. Becky wiedziała, że Alec z trudem panuje nad sobą. Prawie nie spał w nocy, krążąc w kółko po pokoju, a potem siedział w ogrodzie i palił cygara. Niemalże nie tknął jedzenia, lecz wypił cały dzbanek mocnej kawy. Chociaż doceniał jej wsparcie, bujał gdzieś daleko myślami. Odkąd zdołał pogodzić się ze sobą, całą uwagę skupił na turnieju. Becky wiedziała, że to niebezpieczne. Spostrzegła, że rano wyglądał zupełnie tak samo jak podczas morderczej walki z Kozakami. A jeśli przegra? Jeśli komu innemu dostanie się Talbot Old Hall? Mogła tylko czekać i chodzić w kółko po trawie. Dlaczego właściwie Michaił uczynił Hall stawką w turnieju? Czyżby z powodu nieczystego sumienia? Wątpliwe. Mówił przecież, że dwór wcale nie jest w jego guście. A może - choć wydawało się to mało prawdopodobne - nie miał na podorędziu dziesięciu tysięcy funtów? Rozmyślania przerwał jej nagle odgłos rogu. Spytała Forta, co on oznacza. - Daje sygnał do rozpoczęcia pierwszej tury. Becky ścisnęła kurczowo rączkę parasolki. Wist uważany był za grę raczej umiarkowaną i tak nieskomplikowaną, że nawet zupełny nowicjusz, jak ona, nie miał trudności ze zrozumieniem jego prostych reguł. Alec mówił jej, że dużą przewagę daje w nim graczowi dobra pamięć. Przy każdym z ośmiu stołów siedziało po czterech graczy w dwóch parach, a każda z nich zwrócona była twarzami do siebie. Pary te - wybierane podczas losowania - w każdej turze były inne. Grano pełną talią, a rozdający wydawał każdemu uczestnikowi po trzynaście kart, kładzionych grzbietem do góry. Grę rozpoczynał gracz, który siedział po lewej od rozdającego, a toczyła się ona zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Każdy zagrywał jedną kartą. Inni musieli dorzucić kartę tego samego koloru. Gdy każdy z czterech graczy rzucił już swoją, nazywało się to lewą - cała gra liczyła zatem trzynaście lew. Lewę zgarniał ten, kto zagrał kartą o najwyższej wartości lub atu, a zwycięska para zyskiwała wówczas jeden punkt. Ponieważ chodziło o turniej, kolory zawsze wyznaczano zawczasu, wedle tradycyjnych reguł. Przy pierwszym rozdaniu były to kiery, przy drugim - karo, przy trzecim - piki i wreszcie trefle. Treflami nie grano w pierwszej turze, bo wtedy rozdań byłoby tylko trzy. Kto zyskał najwięcej punktów po rozdaniu, wygrywał partię. Para, która najwyżej wygrała partię, przechodziła do drugiej tury, gdzie grało już tylko szesnastu graczy przy czterech stołach. Wyeliminowani po pierwszej turze musieli pokwitować przegraną przy stole mistrza ceremonii, a potem wychodzili gęsiego poza teren gry przez udekorowany girlandami, łukowato sklepiony szpaler, wśród aplauzu, którym nagradzano ich za sam udział w turnieju. Był to prosty sposób na błyskawiczną utratę fortuny. Becky z zapartym tchem rozglądała się za Alekiem, gdy przegrani z pierwszej tury opuszczali szeregi graczy. Nie było go wśród nich. - Przeszedł! - wyszeptała niemal bezgłośnie, kiedy ostatni gracz ukazał się na końcu szpaleru i przyjaźnie pomachał wszystkim ręką. - Drax także - mruknął Fort. - I Kurkow - dodał ponuro Rush. Becky odwróciła się pospiesznie i wstrzymała oddech, gdy dwaj Kozacy podjechali ku tłumowi, pobrzękując bronią. Przyjaciele Aleca zasłonili ją, póki Kozacy ich nie minęli. Potem wszyscy troje wymienili porozumiewawcze spojrzenia. W namiocie szesnastu pozostałych uczestników turnieju czekało w skupieniu. Czas wlókł się dziwnie wolno, mimo że kolejny sygnał rogu zabrzmiał ledwie pół godziny później. Rozpoczęła się druga tura. Podobnie jak poprzednim razem, para, która przy każdym ze stołów osiągnęła najwyższy wynik, przechodziła do tury trzeciej, gdzie już tylko ośmiu graczy grało przy